sobota, 4 lutego 2017

Replika czy oryginał, czyli o tackach florentynkach słów kilka

Taca to obecnie produkt rzadko używany w naszym zabieganym życiu. W erze kuchni otwartych na salon, w warunkach domowych, przedmiot prawie nie znany. 

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć o pewnej włoskiej tacy. Jakiś czas temu, w czasie wakacji kupiłam, u pewnego sympatycznego łowcy staroci w krajach skandynawskich, właśnie ten przedmiot. Tacka wtedy wydała mi się dziwaczna, trochę kiczowata, zupełnie nie w moim stylu.  Miała być drewniana, więc ze względu na materiał, z którego miała być zrobiona oraz wzornictwo, zaciekawiła mnie. Wyglądała tak…


Sprzedawca twierdził, że nazywa się ją - florentynką, ale nic więcej nie potrafił o niej powiedzieć.
Rzuciłam się do poszukiwań informacji na jej temat, ale przez jakiś czas nie potrafiłam niczego konkretnego znaleźć o tej tacce. Tak było do czasu, kiedy znalazłam informacje o firmie Sezzatini.

Sezzatini jest to istniejąca od 1964 roku  firma  we Florencji, gdzie takie tace jak moja (?) zostały stworzone. Tace są wykonywane z drewna  i dekorowane według tradycyjnych technik XIV-wiecznych rzemieślników  w całości ręcznie. Każda taca odzwierciedla część historii i niezwykłej sztuki Florencji.


Informacje i zdjęcia ze strony ww.sezzatini.com

Znalazłam tez bloga pewnej Włoszki Andrei Singarelli o nazwie: velvetstrawberries.typepad.com
Pisała o tym, jak to babcia pozostawiła jej kolekcję takich właśnie florentynek, ale też i o tym, że współcześnie  jest wielu producentów  wytwarzających  repliki tych tac. 

To, co napisała, zrodziło we mnie podejrzenie czy moja tacka rzeczywiście została wykonana z drewna. Nie posiada żadnej sygnatury, więc mogła być taką repliką, zrobioną być może z jakiegoś tworzywa.  Ponownie obejrzałam swoja tackę. Poopukiwałam ją, ale na skrobanie się nie zdecydowałam. Znalazłam też łudząco podobną na   stronie:  www.onekingsline.com.


Widzicie jakieś różnice miedzy moją a tą, wystawioną za 99 dolarów? Podpowiem - są różnice, ale kolorystyka i wzornictwo, poza dodanym wzorem w rogach, są takie same.

Potem , wracając z wakacji ma Mazurach, gdzieś koło Bydgoszczy, na przydrożnym targu staroci znalazłam tacę w podobnym stylu, ale bardziej kiczowatą, już zupełnie nie  do obronienia, w jaskrawych kolorach – pomarańczowej czerwieni i złota.


Ta miała sygnaturę od spodu, ale widać było, że to znak wyciśnięty w  tworzywie. Wskazywała na to np. niestaranność odbicia się napisu na spodzie



Z tą tacą nie miałam skrupułów i oskrobałam ją w jednym miejscu  po powrocie do domu. No i rzeczywiście ukazało się białe tworzywo sztuczne.


 Postanowiłam spróbować ją uratować...


W tzw. międzyczasie znalazłam jeszcze przykłady wystawione na Etsy...
 

Nie jestem do końca przekonana, czy moja druga taca po przemalowaniu, to udana próba,  (mogło wyjść lepiej) ale przecież kupiłam tę druga tackę po to, żeby przy jej pomocy rozstrzygnąć, czy moja pierwsza tacka może być tanią podróbką dla turystów.

Odpowiedź – może być.
Jak na razie jakoś z tym się muszę pogodzić, ale mam plan, żeby pojechać do Florencji i spróbować kupić autentyczną florentynkę. Te oryginalne są naprawdę piękne...

1 komentarz:

  1. Te tacki są cudowne. Właśnie znalazłem kilka u siebie. Jedne mają wytłoczone sygnaturki, inne nie...

    OdpowiedzUsuń