Taca to obecnie produkt rzadko używany w naszym zabieganym
życiu. W erze kuchni otwartych na salon, w warunkach domowych, przedmiot
prawie nie znany.
Dzisiaj chciałabym opowiedzieć o pewnej włoskiej tacy. Jakiś
czas temu, w czasie wakacji kupiłam, u pewnego sympatycznego łowcy staroci w
krajach skandynawskich, właśnie ten przedmiot. Tacka wtedy wydała mi się
dziwaczna, trochę kiczowata, zupełnie nie w moim stylu. Miała być drewniana, więc ze względu na
materiał, z którego miała być zrobiona oraz wzornictwo, zaciekawiła mnie.
Wyglądała tak…
Sprzedawca twierdził, że nazywa się ją - florentynką, ale
nic więcej nie potrafił o niej powiedzieć.
Rzuciłam się do poszukiwań informacji na jej temat, ale
przez jakiś czas nie potrafiłam niczego konkretnego znaleźć o tej tacce. Tak
było do czasu, kiedy znalazłam informacje o firmie Sezzatini.
Sezzatini jest to istniejąca od 1964 roku firma we Florencji, gdzie takie tace jak moja (?)
zostały stworzone. Tace są wykonywane z drewna i dekorowane według tradycyjnych technik
XIV-wiecznych rzemieślników w całości
ręcznie. Każda taca odzwierciedla część historii i niezwykłej sztuki Florencji.
Informacje i zdjęcia ze strony ww.sezzatini.com
Znalazłam tez bloga pewnej Włoszki Andrei Singarelli o
nazwie: velvetstrawberries.typepad.com
Pisała o tym, jak to babcia pozostawiła jej kolekcję takich
właśnie florentynek, ale też i o tym, że współcześnie jest wielu producentów wytwarzających repliki tych tac.
To, co napisała, zrodziło we mnie podejrzenie czy moja tacka
rzeczywiście została wykonana z drewna. Nie posiada żadnej sygnatury, więc
mogła być taką repliką, zrobioną być może z jakiegoś tworzywa. Ponownie obejrzałam swoja tackę. Poopukiwałam
ją, ale na skrobanie się nie zdecydowałam. Znalazłam też łudząco podobną na stronie: www.onekingsline.com.
Widzicie jakieś różnice miedzy moją a tą, wystawioną za 99 dolarów? Podpowiem - są różnice, ale kolorystyka i wzornictwo, poza dodanym wzorem w rogach, są takie same.
Potem
, wracając z wakacji ma Mazurach, gdzieś koło Bydgoszczy, na przydrożnym targu
staroci znalazłam tacę w podobnym stylu, ale bardziej kiczowatą, już zupełnie nie do obronienia, w jaskrawych kolorach – pomarańczowej czerwieni i złota.
Ta
miała sygnaturę od spodu, ale widać było, że to znak wyciśnięty w tworzywie. Wskazywała na to np. niestaranność
odbicia się napisu na spodzie.
Z tą tacą nie miałam skrupułów i oskrobałam ją w jednym
miejscu po powrocie do domu. No i
rzeczywiście ukazało się białe tworzywo sztuczne.
W tzw. międzyczasie znalazłam jeszcze przykłady wystawione na Etsy...
Nie jestem do końca przekonana, czy moja druga taca po przemalowaniu, to udana
próba, (mogło wyjść lepiej) ale przecież
kupiłam tę druga tackę po to, żeby przy jej pomocy rozstrzygnąć, czy moja
pierwsza tacka może być tanią podróbką dla turystów.
Odpowiedź – może być.
Jak na razie jakoś z tym się muszę pogodzić, ale mam plan,
żeby pojechać do Florencji i spróbować kupić autentyczną florentynkę. Te
oryginalne są naprawdę piękne...
Te tacki są cudowne. Właśnie znalazłem kilka u siebie. Jedne mają wytłoczone sygnaturki, inne nie...
OdpowiedzUsuń