Oto upcyklingowo- recyklingowy projekt zrobienia blatu stolika tanim kosztem.
Jeśli ekologia jest Wam bliska, a poza tym jesteście dość oszczędni i nie twierdzicie „fanatycznie”, że: „drewno i wyłącznie drewno we wnętrzu”, to ten tekst jest dla Was!
Jeśli ekologia jest Wam bliska, a poza tym jesteście dość oszczędni i nie twierdzicie „fanatycznie”, że: „drewno i wyłącznie drewno we wnętrzu”, to ten tekst jest dla Was!
Do zrobienia blatu mojego stolika kawowego wykorzystałam płytę MDF z uszkodzonego stolika pewnego sprzedawcy funkcjonującego jedynie w Internecie przeznaczoną do utylizacji. Koszt - 0 zł.
Blat tworzył dość zgrabną bryłę o wymiarach: 70x70x6 cm. Miał ładny fornir, ale też gwinty śrub osadzone w kilku miejscach, więc zdecydowałam, że nadaje się tylko do przemalowania.
Potem dziury zostały zaszpachlowane ,a
następnie po wyschnięciu szpachlówka
wyszlifowana.
Pomalowałam blat farbami „kredowymi’ zrobionymi samodzielnie. Chciałam po raz kolejny wypróbować farby robione domowym sposobem. Stąd też pojawił się pomysł pomalowania właśnie tego blatu. W razie porażki koszt niewielki. W sieci można znaleźć różne przepisy na farbę, umownie nazwijmy ją - kredową. Ja przeglądałam YouTube i filmiki angielskojęzyczne.
Postanowiłam wykorzystać próbki farb
lateksowych, które kupiłam w markecie budowlanym Leroy Merlin w cenie - 0,88 zł
za 50 ml. Koszt 7 próbek – 3,85 zł.
Wcześniej w innym markecie budowlanym
kupiłam też talk techniczny i ponieważ zużyłam nie więcej niż pół opakowania to
koszt wyniósł – 3,80 zł. Mój przepis zainspirowany tym, co obejrzałam w Internecie…
Malujemy dość szybko, ponieważ zrobiona przez
nas farba szybko wysycha.
Ja użyłam kolorów farb: srebrzysty woal, czyli
jasnoszary (3 próbki),wulkaniczny pył, czyli szary (1), wiosenny pocałunek,
czyli cytrynowy(1), letnia burza, czyli jasnofioletowy(1) i monsunowy wiatr,
czyli pistacjowy(1).
Najpierw pomalowałam całość obustronnie kolorem
jasnoszarym, a potem przygotowałam, używając taśmy malarskie(koszt – 2,50 zł)j
wzór, który pomalowałam kolorami trochę przypominającymi mi lody gałkowe -
cytrynowe, pistacjowe i jagodowe.
Oto moje kwadraciki…
Chwilę po zakończeniu malowania trzeba
taśmę ostrożnie odkleić. Nie czekamy do wyschnięcia, ponieważ wtedy może być za
późno, bo taśma np. przyschnie i przy odklejaniu to zepsuje nasz wzór. Czasami
do odklejania potrzeba więcej niż dwóch rąk…
Potem namalowałam jeszcze dodatkowo
szarego koloru ramkę wokół kwadracików (posługując się znów taśmą) i cienkim szkolnym
pędzelkiem skorygowałam małe skazy powstałe przy brzegach taśmy.
Bardzo
delikatnie przeciągnęłam gąbką ścierną o wysokiej gradacji po farbie, chociaż
nie jest to konieczne. Ostatecznie polakierowałam całość lakierem bezbarwnym,
ażeby utrwalić farbę. Czynność tę powtórzyłam pięciokrotnie. Lakierowałam (koszt
ok. 4 zł) wałkiem (koszt - 3,65 zł) dla uzyskania jednolitej powierzchni.
Obejrzyjcie efekt ostateczny.
Koszt całkowity – ok.23 zł.
Nogi – to już inna historia…
Chcę od razu zastrzec też, że opisuję
moją próbę malowania i jeśli ktoś będzie mnie naśladował, to zrobi to na własne
ryzyko. Moje farby wprawdzie bardzo
dobrze przylegają i wyglądają, ale żadnego atestu technicznego nie mają i nie
ma gwarancji, że nadal będą dobrze się sprawować. Co ciekawe, takie wpisy jak mój, dotyczące
robienia farb „kredowych” domowym sposobem zwykle wywołują wielką wrzawę,
często takich osób, które są żywo
zainteresowane sprzedażą…farb, różnych farb…