Już jakiś czas temu postanowiłam
przetestować nowe farby kredowe, które
od pojawiły się na rynku. Były to farby
kredowe marki Colorit.
W tym poście powracam do tego, co wydarzyło się około 2 miesięcy temu.
Kupiłam 2 kolory z oferowanej niezbyt dużej palety, bo
składającej się z 10 kolorów
(alabastrowy, perłowy, stalowy, popielaty beż, himalajski błękit, błękit
morski, granatowy, fioletowy, antyczny róż, koralowy). Cena opakowania 375 ml –
36,86 zł, co daje cenę za litr ok. 98
zł, trochę taniej niż bardziej znane marki farb kredowych, jak np. Annie Sloan Chalk Paint(145 zł) czy Autentico Vintage (120 zł).
W ulotce reklamowej i na stronie http://www.colorit.pl te farby opisywane as jako: „skomponowane
w oparciu o najwyższej jakości kredę naturalną oraz polimer akrylowy.” „Dzięki
wysokiej zawartości części stałych, pozwala(ją) na uzyskanie dobrego
wypełnienia, nadając powierzchniom jednorodną matową strukturę przy małej
ilości nałożeń.”
Na
opakowaniu znalazłam jednak stwierdzenie dotyczące tego, iż należy farbę
nakładać „na czyste i suche drewno”, tak jakby ta farba nie miała tej zalety,
którą posiadają te inne, farby wspomniane wcześniej. Tamte reklamuje się tak ,
że można nimi malować bez wcześniejszego szczególnego przygotowania podłoża i
to nie tylko drewno. Oczywiście zaleca się umycie malowanego elementu, czasami delikatne
przeszlifowanie i ewentualne odpylenie, np. poprzez wytarcie wilgotną szmatką,
ale to niezbyt niewiele, jeśli porównać to z trudem szlifowania, kitowania,
itd. Czasami mówi się też o konieczności użycia jakiegoś blokera tak, żeby to,
co pod spodem, nie zepsuło efektu uzyskanego dzięki farbie kredowej. Nie chcę,
żeby zabrzmiało to seksistowsko, ale szczególnie podoba się ten aspekt
kobietom, bo nie wszystkie mamy zacięcie do majsterkowania.
No
proszę, a tu taki zawód – ta farba kredowa- tylko do drewna i to tylko
oczyszczonego?!
Nie
chciałam tym razem sprawdzać prawdziwości tej tezy, wiec wybrałam mebelek z
surowego drewna- składany stolik z Ikei kupiony jakiś czas już temu i do tej
pory nie pomalowany.
Rozłożyłam
go na części, oszlifowałam drobnym papierem o gradacji 120 i 180.
Przetarłam
wilgotną szmatką i po wyschnięciu zaczęłam malować. Nogi pomalowałam kolorem „himalajski
błękit”. Blat i wsporniki kolorem „perłowy”.
Farba,
mimo zapewnienia producenta, bez rozcieńczania nie kryła zbyt dobrze, choć
konsystencję ma dość gęstą. Prześwitywały sęki i słoje drewna. Gdyby komuś
zależało na takim efekcie, to ta farba byłaby bardzo dobra. Czas schnięcia był
dość długi. Wg producenta ok 1 godziny, wg mnie dłuższy. Po około 2-3 godzinach po pierwszym malowaniu
przeszlifowałam pierwsza warstwę. Drewno postawiło „włoski” i były one dość
twarde. Muszę się przyznać w tym miejscu, że malowałam , używając wałka, więc
warstwy farby były dość cienkie i dopiero po trzykrotnym malowaniu krycie farbą
było zadowalające. Na marginesie, zwykle malujący farbami kredowymi nie
zalecają malowania wałkiem…, ale to wasz wybór!
Na
blacie chciałam umieścić jakiś wzór. Zastanawiałam się, co będzie pasować do
takiej kolorystyki (błękitny jak z pokoju dziecinnego) i do formy stolika
(jakby turystycznego?). Nie mając jakiegoś oszałamiającego pomysłu, użyłam taśmy
malarskiej do stworzenia prostego dwukolorowego wzoru.
Niestety,
w takiej formie przypominało to… flagę państwową.
Dodałam złoty romb (Gold
pasta firmy Renesans) pośrodku i złote obrzeże. Trochę lepiej, ale w dalszym
ciągu efekt marny…
Zrezygnowana,
postanowiłam blacik oszlifować i namalować coś innego.
Użyłam
szlifierki oscylacyjnej i papier o gradacji 120. I nagle olśnienie! To całkiem
dobrze wygląda!
Okazało się, że efekt przecierki dobrze zrobił temu mojemu
niezbyt wyszukanemu wzorowi. Tutaj producent miał rację, pisząc, że te farby najlepiej
nadają się do efektu vintage i stylu
prowansalskiego! Zresztą jedyny przykład do tej pory użycia farb kredowych
Colorit, który widziałam w jednej z grup fejsbukowych odnawiaczy poległa na
pomalowaniu i przetarciu blatu stołu. I efekt w tamtym przypadku naprawdę był
oszałamiający!
Postanowiłam
pozostawić taki przetarty wzór na blacie mojego stolika. Całość ponownie
zabezpieczyłam (kilkakrotnie)lakierem akrylowym marki Flugger.
Zdaję
sobie sprawę, że ta metamorfoza nie jest spektakularna, ale mam nadzieję, że
się podoba.
Podsumowując
zalety i wady farb kredowych Colorit.
Zalety:
dobrze nadają się do przecierek, a więc sprawdzą się w przypadku stylu vintage, rustykalnego, shabby chic, prowansalskiego;
maja niższą cenę niż te najbardziej znane, choć są też i tańsze od nich na
naszym rynku.
Wady: wg mnie słabo kryją, potrzebują dłuższego schnięcia niż
inne farby kredowe, nie wiadomo, czy można nimi malować inne podłoże niż suche,
oczyszczone drewno.
A tak odnowiony stoliczek prezentował się na sesji zdjęciowej w towarzystwie rumuńskiego odnowionego krzesła z lat 70. Przypomina wam to coś? ;);)
P.S.: Na koniec, chcę jeszcze raz stwierdzić(uprzedzając
ewentualne ataki), że to, co napisałam,
to moja własna, indywidualna opinia w żaden sposób nie inspirowana przez
nikogo.
Mnie się bardzo podoba :) Szukam inspiracji na szafki kuchenne i mimo, że to na pewno nie ten kolor, to na farby tej firmy zwrócę uwagę :))
OdpowiedzUsuńja malowalam nimi lodówkę, dwie warstwy i jest ok :)
OdpowiedzUsuńniczym nie zabezpieczyłam, wiec po pół roku to czego nie dało się zmyć, malowalam raz jeszcze :)
JA malowałam fronty kuchenne a zabezpieczałam woskiem bezbarwnym od annie sloan. Turkus, którym malowałam krył dobrze - malowałam MDF - na razie wygląda fajnie.
OdpowiedzUsuńZakupu farb dokonuję w MMP www.mmp.net.pl. Mają świetne ceny i oferują błyskawiczną dostawę!
OdpowiedzUsuń