niedziela, 18 grudnia 2016

O upieczonej konsolce i jej przydługiej reanimacji



Konsola wyglądała obiecująco. Ciekawie stylizowane  nóżki. Stylowy mebel . Na pierwszy rzut oka wyglądała całkiem dobrze, no po prostu rzecz  do renowacji, ale po dokładniejszym sprawdzeniu okazało się, że nie jest tak dobrze. Tak naprawdę był to… trupek.




Konsola została  pomalowana kilkakrotnie. Patrząc od wierzchniej warstwy, ostatnio -  na  czarno, a wcześniej – na brązowo i jeszcze wcześniej – na  biało. I były to farby olejne!  Po oczyszczeniu okazało się jeszcze, że na samym początku była bejca w dębowym kolorze.


Blat - wypalony w jednym miejscu, więc  na pewno nadawał się  jedynie do wymiany. Cała konsola musiała przejść pożar, bo wskazywały na to np. ślady dymu w szufladce.  Przód szuflady był uszczerbiony ,  częściowo wyłamany i zaopatrzony we współczesną gałkę ebonitową(!) przymocowaną… śrubą z nakrętką.


Zrobiłam „odkrywkę” na spalonym blacie, żeby się dowiedzieć , z czym będę walczyć , no i wtedy zobaczyłam wszystkie, wspomniane wyżej kolorowe warstwy.
Zaczęłam więc od chemicznego oczyszczenia powłok, bo farby były twarde i pewnie by mnie umęczyło mechaniczne zdzieranie, a poza tym, co zrobiłabym z toczonymi, rzeźbionymi nóżkami?. Użyłam preparatu w żelu 3V3. Po krótkim czasie(15 minut) warstwy farby spuchły i złuszczyły się. 



Powierzchnie płaskie nie sprawiły wielkiego problemu. Można było użyć szpachelki i ręczników papierowych, żeby zebrać efekty działania usuwacza powłok. Gorzej było z nóżkami. Po wstępnym zebraniu złuszczonej farby ręcznikiem papierowym i szmatką, męczyłam się z różnymi  miejscami w których uparcie pozostawały ślady. Trochę poskrobałam  jeszcze cykliną, a potem użyłam waty stalowej.

W trakcie oczyszczania mebla próbowałam go  rozłożyć na części.  Nie do końca to się udało. Tylne nogi  udało się odczepić od kasety podtrzymującej blat, ale przednie nie. Odczepiłam też blat, który był przyklejony na drewniane kliny. Nogi były z drewna dębowego, podobnie jak fornir pokrywający kasetę i blat stołu. Do czyszczenia kasety użyłam szlifierki oscylacyjnej, a na koniec cykliny i okazało się, że fornir w jednym miejscu ma znaczny ubytek, który ktoś po prostu zamalował. Drewno pod fornirem było podziurawione przez korniki. Uznałam jednak , że skoro wszystko wskazuje na to, że konsola była w pożarze, to nie muszę sobie zawracać głowy drewno jadami - zostały upieczone.
Pokryłam szpachlówką ubytki forniru, wewnętrzne powierzchnie kasety niczym niepokryte, dziurki po kornikach i i drobne rysy w drewnie. Potem to delikatnie oszlifowałam drobnoziarnistym papierem.


Problemem była szufladka. Zamocowanie, czyli jakby szyny, po których wsuwała się szufladka, sypało się, więc je wyjęłam. Szufladka także nie nadawała się do reanimacji -połamana, dziurawa, wyszczerbiona, ale zachowałam fragment jej przedniej części, także dlatego, że miała lekko obły kształt, pasujący do przedniej, „falującej” części kasety. 


Szufladka poza tym fragmentem została dorobiona jako konstrukcja ze sklejki o grubości 5 mm. Ścianki szuflady miały łączenia na grzebień i zostały sklejone. Szufladka miała się ślizgać po szynach zrobionych z listewek o kwadratowym przekroju 1cm  wklejonych w odpowiednie miejsca.






Dorobione musiały być również blat  i półka dolna, której nie było w ogóle , a po której pozostały tylko ślady w postaci wgłębień i dziur na nogach. Części dorobione wykonane zostały z płyty z klejonego drewna świerkowego. Najwięcej zabawy było z „falującym” blatem. Trudno było, ale się udało stworzyć kształt przypominający pierwotny. Trudność wynikała też z tego, że ktoś przypalonemu, oryginalnemu blatowi obciął… rogi, więc tak naprawdę, nie wiedzieliśmy, jak wyglądał dokładnie.


Blat został przyklejony na kołki klejem poliuretanowym. Wiem, że niektórzy będą się na to zżymać, ale tutaj był chyba taki klej potrzebny i sprawdził się bardzo dobrze.


Dolna półka została wklejona na wczepy i była to trudna operacja, choćby dlatego, że nogi konsoli miały ochotę rozjeżdżać si ę każda w inna stronę.
Po rozłożeniu, oczyszczeniu, szpachlowaniu, szlifowaniu, dorobieniu wszystkich elementów brakujących, klejeniu i montażu, przyszła w końcu pora na ulubione -malowanie, woskowanie i lakierowanie.


Wszystko oprócz blatu pomalowałam AS Paris Grey. Blat został wybarwiony bejcą w kolorze olchy. Wszystko poza blatem przetarte.  Blat i szuflada zabezpieczone lakierem, a reszta woskiem. Ebonitowa (?!) gałeczka zastąpiona nową, mosiężną. Efekt "postarzenia" na dolnej półce został osiągnięty przez dodatkowo ciemny wosk. Można było też tak potraktować blat dla spójności w wyglądzie, ale kolor mlecznej czekolady tak mi się spodobał, że zostawiłam to tak jak jest.
W jesiennym słońcu wyglądała tak…




Tak - nas (bo nie ukrywam, nie robiłam wszystkiego sama) umęczyła, że w końcu po osiągnięciu sukcesu i ukończeniu pracy, ciężko było się z nią rozstać…

8 komentarzy:

  1. Pięknie uratowałaś tą konsolę. Dostała nowe życie na długie lata. Tez miałam ostatnio przygodę z podobnym stolikiem z wypalonym blatem. Wiem ile pracy to kosztuję. Pozdrawiam serdecznie Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za dobre słowo. Rzeczywiście ta akurat konsola potrzebowała wiele włożonego w nią trudu. Nie wszystko zostało uwiecznione na zdjęciach, ale przy takich właśnie meblach satysfakcja ogromna. :)
    Także pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I to jest niesamowite... z mebla w dobrym stanie łatwo zrobić cacuszko. Ty dałaś radę z trupem. Gratulacje!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki, Moniko. Wiem, że ty też takie sztuczki znasz.:) Powtórzę się, ale największa satysfakcja jest w sytuacjach wydawałoby się przegranych, kiedy daje się radę przywrócić do życia jakiś sponiewierany mebelek. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem pod wrażeniem. Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajna stronka, można dużo skorzystać:) - trochę mam wątpliwosci, co do półeczki, moim skromnym zdaniem powinna była też byc wyprofilowana - "lustrzanym" profilem w stosunku do blatu. Całość - nowe zycie :)

    OdpowiedzUsuń